Choć od końca wakacji minął już grubo ponad miesiąc,
przytłoczona prozą życia i codziennymi sprawami, nie zamieściłam jeszcze
obowiązkowego dla każdej blogerki i blogera wpisu ze zdjęciami z wakacji. A
ponieważ obiecałam sobie odkurzyć bloga, nadrabiam zaległości. Tegoroczny urlop
udało mi się spędzić dość aktywnie, odwiedzając przy tym kilka ciekawych
zakątków naszego kraju, dlatego ten wpis może przydać się osobom, które
chciałyby skorzystać z jesiennej pogody (która mam nadzieję, w końcu się
poprawi) i wybrać się na kilkudniowy wypad, bądź weekendową wycieczkę.
Pieniny.
Pieniny są bez wątpienia jednym z najbardziej malowniczych
zakątków Polski. Jest tam szczególnie pięknie właśnie teraz, kiedy stoki gór
mienią się czerwienią i złotem - kolorami jesieni. Pierwszą część urlopu
spędziłam w Szczawnicy – przepięknej uzdrowiskowej miejscowości, położonej co
prawda w Beskidach Zachodnich, ale kojarzącej się właśnie z Pieninami. W górnej
części miasteczka znajdują się zabytkowe zabudowania uzdrowiskowe (pijalnie wód
i domy wczasowe, część z nich zadbana i wspaniale wyremontowana) i wąskie,
brukowane uliczki przypominające swym klimatem paryski Montmartre (w każdym razie
tak się tam czułam).
Do niewątpliwych okolicznych atrakcji należy spływ przełomem
Dunajca. Pierwsze spływy dla turystów zaczęły być organizowane wraz z rozwojem
turystki w tej okolicy i powstaniem uzdrowiska w XIX w. Dwugodzinna wyprawa
tratwą (lub w wersji bardziej survivalowej krótsza pontonem lub kajakiem) po
zakolach Dunajca jest niezapomnianym przeżyciem.

Dla osób, które zdecydowanie lepiej czują się na suchym
lądzie, doskonałą alternatywą dla spływu będzie wycieczka rowerowa wzdłuż
przełomu Dunajca do Czerwonego Klasztoru na Słowacji. Mnie pokonanie tej trasy
zajęło niecałe 2 godziny nieśpiesznej jazdy, przerywanej licznymi przestankami
w celu podziwiania widoków. Trasa jest niezwykle malownicza i do tej pory
wspominam ją z łezką w oku, jadąc rowerem do pracy wzdłuż szpaleru samochodów
tkwiących w korku (albo co gorsza sama tkwiąc w tym korku). W Szczawnicy jest
kilka wypożyczalni rowerów, przekroczenie granicy nie stanowi obecnie żadnego
problemu, a po Słowackiej stronie można płacić złotówkami, więc taka wyprawa
nie wymaga żadnych specjalnych przygotowań.


Oprócz Czerwonego Klasztoru na miłośników zabytków w
bliskiej okolicy czekają zamki w Niedzicy i Czorsztynie (choć tu właściwie
tylko pozostałości zamku). Zamek w Niedzicy został wzniesiony najprawdopodobniej
w początkach XIV w. przez węgierskiego kolonizatora Rykolfa Berzeviczego na
miejscu wcześniejszej budowli obronnej. Dzisiaj zamek obok funkcji muzealnej,
spełnia też zadania hotelowo-gastronomiczne. Ten niezwykle malowniczo położony
zameczek jest niewątpliwie jedną z największych atrakcji w regionie. Vis a vis
Niedzicy, po drugiej stronie zalewu Czorsztyńskiego (to sztuczny zbiornik, w
czasach świetności zamków w dolinie płynęła tylko rzeka) usytułowany jest Zamek
Czorsztyn. Zamek w Czorsztynie to zabezpieczone i przygotowane do zwiedzania
ruiny gotyckiego zamku z XIV wieku. Oba
zamki mają niezwykle bogatą i ciekawą historię, bo choć dziś rzadko o tym
pamiętamy, tamte tereny stanowiły niegdyś południową granicę Polski i
sąsiadowały z Węgrami. Osoby niezmotoryzowane nie muszą się martwić, ze
Szczawnicy do zamków w sezonie turystycznym kursują busy, można również wykupić
wycieczkę z przewodnikiem, obejmującą rejs po zalewie.


No i wreszcie góry – urlop w Szczawnicy nie liczy się, bez
wędrówki na Sokolicę i Trzy Korony. Choć w okolicy jest mnóstwo malowniczych
górskich szlaków, to te dwa masywy są najbardziej charakterystyczne i znane.
Prowadzi na nie kilka dróg o różnym stopniu trudności, zatem nawet niedzielni
turyści zdołają dostać się na szczyt. A jednocześnie nie jest to Morskie Oko,
więc osób w klapkach raczej tu nie spotkamy. Dla zupełnie nie lubiących
wspinaczki pozostaje jeszcze wyciąg na Palenicę i drugi do Wąwozu Homole
(polecam kwaśnicę w schronisku koło wyciągu w Jaworkach, najlepsza jaką jadłam).
Morze.

Drugą część urlopu spędziłam w malutkiej nadmorskiej miejscowości
– w Kątach Rybackich. O Kątach nie mogę zbyt wiele napisać, ponieważ nie
oferują zbyt wielu atrakcji turystycznych. Oferują za to ciszę, spokój, szeroki
pas lasu przed wejściem na plażę, brak tłumów i wszechobecnego parawaningu. W
bardzo bliskiej okolicy znajduje się Muzeum Stutthof w Sztutowie, przyznaję
jednak, że nie zdobyłam się na zwiedzanie – wizyta w Muzeum Auschwitz-Birkenau
przed laty wystarczy mi do końca życia.


Nieco dalej znajduje się natomiast Zamek w Malborku od 1961
siedziba Muzeum Zamkowego w Malborku. Na zwiedzanie zamku warto zarezerwować
sobie cały dzień i założyć wygodne buty. Zamek krzyżacki
w Malborku jest największą ceglaną twierdzą w Europie. Osobiście bardzo polecam
zwiedzanie z audioprzewodnikiem – to chyba najwygodniejsza forma poznania
zamku. Można indywidualnie dopasować tempo zwiedzania i kolejność chodzenia po
zakamarkach budowli (niemożliwe z wynajętym przewodnikiem) i nie ryzykować
zabłądzenia w twierdzy (bardzo prawdopodobne bez przewodnika). Informacje
nagrane na audioprzewodniku są interesująco i w prosty sposób przekazane, a co
najistotniejsze w automatyczny sposób dopasowują się do miejsca, w którym
akurat przebywamy.



Przy okazji mała ciekawostka – wbrew powszechnej opinii
Zamek nie został zdobyty przez wojska Kazimierza Jagiellończyka. Twierdza
została wykupiona od najemników broniących zamku, którzy nie otrzymawszy
zapłaty od Krzyżaków, oddali zamek w zamian za spłatę długu.